O efektach trudnych negocjacji w sprawie wieloletniego budżetu Unii Europejskiej oraz Funduszu Odbudowy dla Polski
22 lipca 2020Na najbliższe lata Polska ma otrzymać 160 miliardów euro z budżetu Unii Europejskiej. Premier Morawiecki mówi o sukcesie negocjacyjnym Polski. To rzeczywisty triumf czy triumfalizm?
Trzeba zwrócić uwagę na kilka elementów. Budżet na lata 2021-2027 jest zdecydowanie mniejszy niż obecny siedmioletni wynegocjowany przez rząd PO-PSL. Na szczęście dzięki wspólnej inicjatywie Niemiec i Francji, a nie, jak mówi premier Mateusz Morawiecki, brawurowej ofensywie dyplomatycznej Polski, powstał Fundusz Odbudowy po pandemii koronawirusa. To pierwszy i rewolucyjny mechanizm polegający na tym, że Unia zapożyczy się na rynkach finansowych na kwotę 750 miliardów euro, z czego 390 trafi do krajów członkowskich w postaci bezzwrotnych grantów, a 360 miliardów – pożyczek. Sumując pieniądze z budżetu wieloletniego oraz Funduszu Odbudowy do Polski trafi 160 miliardów euro, z czego 124 miliardy w bezpośrednich dotacjach. Jeśli ktoś mówi, że Polska dostała więcej, to trzeba dodać, że wszyscy dostali więcej. W 2013 roku Polsce przyznano 11,6 procent całego budżetu unijnego, a teraz razem z Funduszem Odbudowy to jest 8,5 procent, ale z 1,8 biliona euro. Porównywanie wielkości obu budżetów w ujęciu netto fałszuje prawdziwy obraz efektów działalności tego rządu.
Polska była przeciw zapisowi o uzależnieniu transferu środków od przestrzegania przez kraje członkowskie praworządności. Pojawiły się wątpliwości, czy tak zwany system warunkowości w ogóle jest w ostatecznej treści porozumienia. Jak Pan to widzi?
Premier Morawiecki zamiast skupić się w stu procentach na negocjowaniu jak najwyższego budżetu dla Polski swoją energię skierował na przekonywanie przywódców państw Unii do odrzucenia mechanizmu wiązania wypłat z praworządnością. Ale w Unii wszyscy wiedzą, że rząd Prawa i Sprawiedliwości ma niewiele wspólnego z demokratycznymi rządami prawa. Łatwo daliśmy piłkę dla grupy państw oszczędnych, które postawiły sprawę jasno: prędzej zgodzimy się na cięcia budżetu niż cięcia wartości europejskich. Dlatego to żaden sukces, ponieważ po raz pierwszy fundusze europejskie zostaną powiązane z dwoma kryteriami ich przyznawania – praworządnością i celami klimatycznymi. Polska nie potwierdziła gotowości do wypełnienia zobowiązania osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku, w związku z czym nie będzie mogła korzystać z funduszu sprawiedliwej transformacji, którego miała okazję być głównym biorcą, a to są miliardy euro dla naszej gospodarki. To, że się mówi o tym w kontekście Polski, jest klęską dla naszej reputacji. To zły sygnał dla inwestorów, dla partnerów biznesowych naszych firm. Reasumując – budżet w tych warunkach mógł być zdecydowanie lepszy dla Polski, gdybyśmy zamiast udowadniać, że u nas jest wszystko w porządku z prawem, od kilku miesięcy starali się wynegocjować jak najwięcej środków.
Czy te trudne, miejscami nerwowe i długie negocjacje nie ujawniły po raz kolejny podziałów w Radzie Europejskiej? Sprzeczności interesów poszczególnych państw okazały się duże, a samo porozumienie jest przecież efektem prowadzenia przez przywódców państw gry na użytek wewnętrznych publiczności…
Tak strategiczne decyzje, które zapadają raz na siedem lat, muszą się zakończyć bez weta, więc dlatego trudno uzyskać pełną zgodność 27 partnerów. Trzeba było dokonać bardzo dużego wysiłku, by spróbować zbliżyć stanowiska. Żaden z uczestników negocjacji nie wyjeżdża w pełni zadowolony. Każdy chciał mieć możliwość interpretacji tych zapisów jako swojego sukcesu. Stąd rozbieżne komunikaty. To wiąże się z tym, że Unia przeżywa kryzys, bo jest szarpana różnego rodzaju populizmami, ale projekt europejski jest korzystny dla obywateli. Trudno uzgodnić wspólne stanowisko 27 zróżnicowanych państw, lecz to, co pokazuje się jako słabość Unii, czyli jej różnorodność i rozdyskutowanie stanowi w istocie dużą wartość. Na końcu wszyscy stają obok siebie i podkreślają, że Europa jest wartością i może dzięki temu trwać. Integracja to proces. Mam nadzieję, że UE jako projekt korzystny dla wszystkich przetrwa, bo jest potrzebna. Teraz porozumienie będzie procedowane w Parlamencie Europejskim. Z tego, co wiem, deputowani będą chcieli zaakcentować niezadowolenie z niskiego poziomu siedmioletniego budżetu.