#NEWSPOLSAT Jarubas: jeśli Kosiniak-Kamysz wejdzie do drugiej tury, to wygra z Dudą

1 grudnia 2019

– Spłaciliśmy już długi. Bierzemy kredyt – będziemy inwestować w kampanię prezesa, który swoją osobą dał nam 2, może nawet 3 punkty procentowe więcej i tego nie możemy zmarnować – mówi europoseł PSL Adam Jarubas, były kandydat na prezydenta tej partii. W rozmowie z dziennikarzem Polsat News Klaudiuszem Slezakiem zapewnia, że Władysław Kosiniak-Kamysz ma szansę na pokonanie Andrzeja Dudy.

Klaudiusz Slezak: Pamięta pan jeszcze swoje hasło z kampanii prezydenckiej 2015?

Adam Jarubas: Przyznaję, że mnie pan zaskoczył… Proszę mi pomóc.

„Wybieramy przyszłość”. A liczba 238 761 – coś panu mówi?  (Liczba głosów oddanych na Adama Jarubasa w wyborach prezydenckich w 2015 roku – co stanowiło 1,6% – red.). Pamięta pan moment ogłoszenia wyników?

Pamiętam, oczywiście że pamiętam. Było poczucie zawodu i porażki. Długo się podnosiłem. Wcześniej byłem dzieckiem szczęścia polityki. Wygrywałem trzy razy z najlepszym wynikiem wybory samorządowe i potem ta porażka.

2 lata ciągnęło się to za mną, psychicznie, wewnętrznie, takie poczucie, że dałem się trochę wykorzystać starszym kolegom z PSLu. Nie oznacza to oczywiście, że sam nie myślałem o tym by startować.

ZOBACZ: Kosiniak-Kamysz: jak nie będzie demokracji bezpośredniej, to w Polsce będą „żółte kamizelki”

Niechętnie o tym mówię, wypieram to – może dlatego nie pamiętam nawet swojego hasła wyborczego? Nie jest to dla mnie miłe wspomnienie. Wiele rzeczy bym zrobił inaczej. Moja kampania była sprofilowana przede wszystkim na prawicową część elektoratu. Wydawało mi się wtedy, że prezentując tak konserwatywne wartości mogę trochę głosów odebrać Andrzejowi Dudzie.

Z perspektywy pana doświadczeń – jak pan dzisiaj patrzy na kandydata Władysława Kosiniaka-Kamysza, to co pan myśli?

Mam dwie refleksje, z jednej strony olbrzymie wyzwanie, z drugiej niepokój. Wiem, że w partii przeważa pogląd: „Władek musisz” – bo jest dobry czas. W wyborach parlamentarnych udało się po raz pierwszy zawalczyć o nowe grupy społeczne. Pozyskaliśmy wyborców miejskich. Na wielu kongresach dyskutowaliśmy jak przestać być partią jednego środowiska, czyli wsi. To się Władkowi udało, chociaż stąpaliśmy po bardzo cienkim lodzie. Miał stalowe nerwy, że to zrealizował. Wybory prezydenckie to jest dla niego olbrzymia szansa. Sytuacja w stronnictwie też jest teraz inna, bo staliśmy się drużyną z mocnym kapitanem, która gra do jednej bramki.

Z drugiej strony mówiłem mu też o własnych doświadczeniach z kampanii prezydenckiej, że na końcu to jest tak, że zostaje się samemu. Duża część tych, którzy najpierw deklarowali poparcie znikają.

U mnie było tak np. w przypadku Waldemara Pawlaka, że też deklarował poparcie, a potem – jeśli już się z kimś pokazywał – to z Bronisławem Komorowskim np. na Jasnej Górze ze strażakami.

Ma pan do niego żal?

Generalnie mam żal do tych kolegów, którzy nie potraktowali tej kampanii jako ważnego etapu w potwierdzaniu pozycji PSL na scenie politycznej. Sytuacja była podobna jak teraz, bo uzyskaliśmy parę miesięcy wcześniej bardzo dobre wyniki do sejmików ( obecnie dobry wynik do sejmu). Założenie było takie, że te 5 proc. to minimum, bo przecież ci wszyscy ludzie którzy z nami pracują i ich rodziny – to już nam daje taki wynik. Wystarczy minimum wysiłku… a przekonałem się potem, że zostałem ze wszystkim sam z wąską grupą przyjaciół.

Proszę sobie wyobrazić, że pojechałem na spotkanie na zaproszenie Stanisława Żelichowskiego (były poseł PSL – przyp. red). Pełna sala i Stanisław przedstawia mnie jako jednego z dwóch kandydatów koalicji – razem z Bronisławem Komorowskim. Dobrze chociaż, że mnie pierwszego wymienił. Wiedziałem, że się przyjaźnił z prezydentem , ale nie sądziłem, że będzie na oficjalnym PSL-owskim spotkaniu mówił, że mamy dwóch kandydatów. Uświadomiłem sobie wtedy, że moje rozumienie tożsamości grupowej, że reprezentując jedno środowisko  gramy razem do końca, zupełnie się nie sprawdziło.

Bywa też tak, że wielu z tych, którzy w czasie kampanii klepią cię po plecach, potem doskonale wiedzą dlaczego był taki rezultat. Każdy mówi „wiem co schrzaniłeś” i powtarzają to na każdym zebraniu.

Człowiek ma poczucie że wypruwał sobie żyły, a wtedy wstaje taki działacz i mówi tu błąd, tu błąd, tu błąd. Oczywiście najczęściej są to ludzie, którzy w kampanii w niczym konkretnym nie pomogli. Rozmawiałem o swoich gorzkich kampanijnych doświadczeniach sugerując, że musi być przygotowany na rozmaite scenariusze, że coś może nie pójść – np. nie dostaniemy kredytu.

Będziecie brali kredyt? Spłaciliście już dług wobec Skarbu Państwa? (chodzi o sprawę błędu w rozliczeniach kampanii wyborczej, który PSL popełniło w 2001 roku. Razem z odsetkami PSL musiał spłacić ok 20 mln zł. – red.)

Tak, spłaciliśmy. Będziemy inwestować w kampanię prezesa, który swoją osobą dał nam 2, może nawet 3 punkty procentowe więcej i tego nie możemy zmarnować.

Jak my pomożemy Kosiniakowi to on nas przeprowadzi z „okręgówki” do ekstraklasy polityki. Musimy zainwestować. Ja tego nie miałem. Władek ma zdecydowanie większe szanse, niż ja miałem. Wierzę, że może wygrać te wybory.

Czego zabrakło w pana kampanii 5 lat temu?

Na pewno pieniędzy.  Ja robiłem kampanię za kilkaset tysięcy złotych. Dziś uważam, że te wybory są najważniejsze i środki powinny być adekwatne do ich znaczenia.

Władysław Kosiniak-Kamysz ma łatwiej bo jest prezesem?

Też dlatego. Jest niekwestionowanym liderem Nowego PSL, uznawanym również przez starszych działaczy. Wszyscy mamy przekonanie, że to właśnie Władek jest nasza nadzieją. Autentycznie wierzymy, że jeśli nie Władek, jeśli nie teraz i stracimy ten moment, to miejsca na stary PSL już nie ma na scenie politycznej. Władek może być takim Mojżeszem który nas przez to wszystko przeprowadzi..

Jeśli nie wygra to będzie problem dla PSL-u?

Po wyborach parlamentarnych w naszych szeregach zapanował entuzjazm i każdy wynik poniżej sejmowego, może być odebrany jako słaby. Choć ja i wszyscy dotychczasowi kandydaci PSL na prezydenta z pewnością tak nie uważają. Wybory prezydenckie nigdy nie były naszą specjalnością.

Może się nie udać… Czy to dla niego samego będzie problem?

Osobisty na pewno. On jest bardzo ambitny. Dla nas każdy wynik powyżej 5% już będzie bardzo dobry, ale ja wiem, że Władek ma zdecydowanie większe ambicje. To dobrze, aczkolwiek trzeba się uzbroić w pancerz, że jak się nie powiedzie, to jadę dalej. Jego plany są na pewno bardziej perspektywiczne niż kampania prezydencka.

Powinien odcinać tych starych działaczy?

Władek ma do nich olbrzymi szacunek. Wychował się w znakomitej ludowej rodzinie z tradycjami. Ale reprezentuje nowe pokolenie ludowców i czerpiąc z tradycji potrafi już tworzyć nowoczesny europejski format polityka. Przeprowadził stronnictwo przez najtrudniejszy moment i jest dziś niekwestionowanym liderem

Waldemar Pawlak zarzucił kiedyś Prezesowi odejście od wartości (nie wyszedł z wykładu na którym przemawiał Leszek Jażdżewski) ale to był chybiony atak. Zarzucanie Władkowi braku przywiązania do wartości było po prostu głęboko nieuczciwe. Ja się dziwiłem, że wtedy podczas Rady Naczelnej nie odpowiedział na to bardzo mocno.

Moja sytuacja i jego różni się tym, że Władek ma powszechne uznanie i nie jest kojarzony z jakąś frakcja w PSLu. Ja byłem kojarzony jako przeciwnik Pawlaka, no i przegrałem z Kalinowskim w wyścigu o przywództwo w Radzie Naczelnej. Prezes ma dziś bardzo mocną pozycję i powinien ją wykorzystać. Wewnętrzni recenzenci jak Pawlak czy Kłopotek sami się odstrzelili.

A teraz w PSL nie ma wewnętrznej opozycji wobec prezesa?

Nie ma. Proszę spojrzeć, jak odbyło się rozejście się z Platformą Obywatelską w Koalicji Europejskiej. Władek powiedział wtedy: zaufajcie mi to będzie dobre dla PSL-u.

Wielu pytało, czy nie będzie lepiej, jeśli wynegocjujemy dobre miejsca, będziemy mieli klub 20-osobowy, który stworzymy, ale dopiero jak wejdziemy do sejmu. Prezes zaryzykował i wygrał.

Potrafił  postawić się establishmentowi PSL-owskiemu. Wbrew jego interesom. Zdał w ten sposób bardzo ważny egzamin z przywództwa. Ja nawet na jednym z posiedzeń powiedziałem, że to nie my wygraliśmy te wybory, ale to Władek je wygrał, mimo braku aktywności dużej części aparatu partyjnego.

Po raz pierwszy wybory nie sprowadziły się do odliczania członków PSL-u i  ich rodzin, dotarliśmy z przekazem poza PSL. Mieliśmy 10% wśród młodych, przedsiębiorców, 6% w dużych miastach…

Przestajecie być partią rolników

Tak, przestajemy być partią rolników. W regionach gdzie rolnictwo ma duży swój udział czyli lubelskie i świętokrzyskie, tam przyrost liczby głosów był najniższy.

Ewolucja PSL-u w stronę miast jest dobra?

Tak, bo ludzi utrzymujących się tylko i wyłącznie z rolnictwa jest w Polsce ok. 10%. Musimy się otwierać na innych wyborców. To nasza szansa.

Myśli Pan, że Władysław Kosiniak – Kamysz ma realne szanse na wygraną?

Tak. Jeśli wejdzie do drugiej tury, to Andrzej Duda przegra.

 

 

https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2019-11-30/jesli-kosiniak-kamysz-wejdzie-do-drugiej-tury-to-wygra-z-duda/?fbclid=IwAR3gQ11izKpKn20_50CDOsRvMxb5cg_2gXUurLBRmuYxHLwKgLbq3_JEEE0