Jarosław Kaczyński powykręcał bezpieczniki. To dramat, że szeregowy poseł pcha Polskę na zderzenie ze ścianą.

8 maja 2020

– Jarosław Kaczyński powykręcał bezpieczniki. To dramat, że szeregowy poseł pcha Polskę na zderzenie ze ścianą. To standardy rodem z republik bananowych – mówi w rozmowie z „Wyborczą” Adam Jarubas, europoseł PSL i były marszałek województwa świętokrzyskiego.

Angelina Kosiek: Rozmawiamy cztery dni przed terminem wyborów prezydenckich. I nic nie wiemy, poza tym, że 10 maja się prawdopodobnie nie odbędą.

Adam Jarubas: – To pokazuje, do jakiego bałaganu doprowadziły nieodpowiedzialne, bez szacunku dla prawa, rządy PiS. W innych przypadkach, gdy np. samorządowiec wydałby parę złotych na wymianę lampy bez zezwolenia, skierowałoby się do niego prokuratora.

A teraz rząd drukuje karty wyborcze bez podstawy prawnej, a minister Sasin przejmuje obowiązki Państwowej Komisji Wyborczej. To jest wielka granda. Pokazuje, do jakiego kryzysu ustrojowego doprowadziła nas ta władza, która nikogo nie słucha. Nasza demokracja jest dzisiaj na manowcach. Takiego bałaganu nie było po 1989 roku.

Jarosław Kaczyński brnie do wyborów kopertowych, bo wie, że tylko dzięki temu Andrzej Duda może łatwo wygrać.

– Wpadli we własne sidła. Przysłuchiwałem się we wtorek debacie w Senacie. Senatorowie PiS chcieli dowodów od senatora sprawozdawcy Aleksandra Pocieja na to, że na papierze przenoszą się zarazki, próbowali za wszelką cenę przedłużyć debatę. Z opinii wirusologów wiemy, że stwarza to realne niebezpieczeństwo.

PiS neguje udowodnione naukowo zagrożenia epidemiologiczne, a przecież zdrowie i życie obywateli powinno być ważniejsze od przeprowadzenia wyborów na siłę.

Tylko po to, żeby przeprowadzić obsesyjny plan Kaczyńskiego, który podporządkował sobie wszystkie najważniejsze osoby w państwie, na czele z prezydentem, który nie jest samodzielny i jest podwykonawcą woli prezesa.

Z kolei marszałek Sejmu pyta PKW na kilka dni przed wyborami, czy są w stanie je przeprowadzić, chociaż PKW jest z nich wyeliminowana. Na dodatek zapytała Trybunał Konstytucyjny, czy może zmienić datę wyborów. To w ogóle jest jakieś kuriozum, chyba nigdy jeszcze działania tak wysokich urzędników państwowych nie były tak nieprofesjonalne i urągające prawu.

Wysłannicy prezesa Kaczyńskiego starają się łowić w opozycyjnych partiach posłów, którzy poparliby głosowanie korespondencyjne. W PSL byli?

– Byli w Koalicji Polskiej u posłów Agnieszki Ścigaj, Jarka Sachajki, Staszka Tyszki i Stanisława Żuka. Były osobiste spotkania z premierem, apele o poszanowanie polskiej racji stanu, odpowiedzialność. Nie prośbą, to groźbą. To jest moralnie naganne. U posłów PSL nie byli. Może pomogły bardzo pryncypialne wypowiedzi naszego prezesa. Z tego, co wiem, w ogóle nie ma takiej osoby, która by rozważała głosowanie razem z PiS.

Mam nadzieję, że Jarosław Gowin i jego grupa zachowają się przyzwoicie i staną po stronie Polaków, a nie będą się bali dyktatora Kaczyńskiego. Dzięki temu będzie można przełożyć wybory co najmniej na sierpień, może na przyszły rok. Wiemy, że wybory w innym majowym terminie będą niekonstytucyjne i stwarzają zagrożenie dla życia i zdrowia Polaków, szczególnie osób pracujących w komisjach i listonoszy, gdyby były to wybory korespondencyjne.

Podporządkowany PiS Trybunał Konstytucyjny orzeknie, że wybory można przeprowadzić 17 albo 23 maja.

– Prezes Julia Przyłębska mogła mieć już napisaną odpowiedź na pytanie pani marszałek Sejmu, zanim jeszcze ono do niej dotarło. Podobnie jak zadziałano w trzy godziny w sprawie prokurator Ewy Wrzosek [wszczęła śledztwo ws. organizacji wyborów, ale po trzech godzinach zostało umorzone – przyp. red]. Struktury ustrojowe, które gwarantowały bezpieczeństwo na wypadek, gdyby któryś z polityków chciał nadużywać demokracji dla swoich partykularnych celów, w tej chwili nie działają. Dziś widać, że Jarosław Kaczyński od wielu miesięcy realizując swój plan, powykręcał bezpieczniki. A otacza się towarzystwem absolutnie uzależnionym od jego woli. To dramat współczesnej Polski, że wielu, jakby się mogło wydawać, rozsądnych ludzi, jest zahipnotyzowanych przez jednego uzurpatora nie ponoszącego za nic odpowiedzialności. Nie mają świadomości, że już dzisiaj piszą sobie wniosek o Trybunał Stanu. Łącznie z prezydentem, który wielokrotnie złamał konstytucję, premierem, byłą premier czy wicepremierem Jackiem Sasinem.

To dramat, że szeregowy poseł pcha Polskę na zderzenie ze ścianą. To standardy rodem z republik bananowych. Wydaje mi się, że wolta Gowina jest próbą wycofania się z tego obłąkańczego parcia do wyborów, które mogą kosztować zdrowie i życie Polaków.

Jak pan myśli, kiedy będą wybory?

– Obstawiałbym jednak sierpień. Powinni się bać konstytucyjnego kombinowania z majowymi terminami. Choć, jak życie pokazuje, nie mają żadnych ograniczeń. Ludwik Dorn powiedział kiedyś, że według niego Jarosław Kaczyński mógłby się posunąć nawet do sfałszowania wyborów, żeby dalej mieć władzę.

Prezydenckie razem z parlamentarnymi?

– To zależy tylko od Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy Onet napisał, że rozważana jest dymisja Andrzeja Dudy, żartowano, że prezydent jeszcze o tym nie wie, bo wszystkie decyzje podejmowane są na Nowogrodzkiej. Mimo że sondaże jeszcze są korzystne dla PiS, to wyczuwa się, że coś się zmienia. PiS popełnił tyle błędów, urąga demokracji, a dziś nie potrafi skutecznie zabezpieczyć Polaków przed skutkami epidemii. Nie potrafi przyjąć jednej, a dobrej tarczy antykryzysowej. Te przyjęte są dzisiaj dziurawe, nie ma w niej prostych, zrozumiałych instrumentów. Przedsiębiorcy nie otrzymują pomocy, a medykom odmówiono regularnych testów na koronawirusa.

Kiedy jeszcze PiS mówił kopertowych wyborach 10 maja, wielu miało żal do Władysława Kosiniaka-Kamysza, że się nie wycofa, bo w ten sposób potwierdza ich legalność.

– Z jednej strony mamy świadomość, że partia rządząca łamie wszelkie reguły demokracji. Można by pokazać szlachetne, romantyczne uniesienie i zbojkotować wyroby. Bojkot może jest powabnym etycznie projektem, ale w sensie pragmatyki wyborczej czy prawnej niczego nie wnosi. Ułatwia tak naprawdę Dudzie wygraną, a dla Kaczyńskiego to wymarzony scenariusz. Nie ma możliwości zaskarżenia tych wyborów. Przez 5 lat moglibyśmy wypominać prezydentowi, że jego mandat jest słaby, ale w sensie prawnym miałby tę samą moc, co dzisiaj. Dlatego na nic nasze lamenty, z których Kaczyński się śmieje.

Tylko opór może pomóc, bo dzisiaj mamy coś na wzór państwa autorytarnego, w którym przejmowane są kolejne instytucje, do domknięcia rządów autorytarnych brakuje im tylko mediów.

Kiedyś zażartowałem sobie w TVN24, co by było, gdyby prezesem ich stacji został Jacek Kurski. Byłoby to jednak możliwe po przyjęciu ustawy dekoncentracyjnej. Właściciel tej dużej stacji dostałby ofertę nie do odrzucenia, atrakcyjną finansowo, a spółki państwowe odkupiłyby tę telewizję. No i mamy kompletną dyktaturę, a z mediów dowiadujemy się np. że skończyła się epidemia w Polsce.

Ale jeśli ktoś startuje w tych wyborach, to swoim nazwiskiem potwierdza ich legalność.

– Jeśli nie byłoby kandydatów “pomocniczych” dla obecnego prezydentem, czyli Mirosława Piotrowskiego czy Marka Jakubiaka, to można byłoby zostawić samego Dudę na placu boju i skutecznie utrudnić jego wybór. Z mocy ustawy głosowanie nie odbyłoby się, musi być co najmniej dwóch kandydatów. Teraz nie wycofując się, mamy większą możliwość wytykania błędów, brania udziału w debatach, zadawania trudnych pytań Dudzie. Mamy też pewne odniesienia historyczne, w 1938 roku był bojkot przeciwko rządom sanacyjnym, a to niewiele zmieniło. Kolejna analogia to 1989 rok, “Solidarność” startowała nie wiedząc, co będzie dalej, a w efekcie to uruchomiło przemiany. Władysław Kosiniak-Kamysz startuje, bo wierzy, że tylko stawiając opór tej władzy, jest szansa na drugą turę. Ktokolwiek do niej wejdzie, ma dużą szansę pokonać Andrzeja Dudę, dlatego walczymy do końca. Wierzę, że będzie to Kosiniak Kamysz.

Po przeczytaniu tej rozmowy politycy PiS znów się na pana zdenerwują. Od kilku lat nikogo w regionie nie atakują tak często, jak pana.

– Wiem, ale przez to pokazują swoją bezradność. Ich ataki są żenujące, proponuję, żeby się wzięli do pracy, a nie szukali usprawiedliwienia dla swojej nieudolności i braku kompetencji. Krajem rządzą od pięciu lat, regionem – od ponad roku.

Notowania Kosiniaka-Kamysza rosną, a Małgorzaty Kidawy-Błońskiej znacząco słabną. Pojawiają się głosy, że kandydatka Koalicji Obywatelskiej mogłaby zrezygnować ze startu i wesprzeć szefa PSL. Myśli pan, że to realny scenariusz?

– Myślę, że nie. O Małgorzacie Kidawie-Błońskiej słyszę bardzo ciepłe opinie. Natomiast zakręciła się w swoich deklaracjach wzywając do bojkotu, mówiąc, że nie będzie startować, ale jej nazwisko znajdzie się na liście. To był bardzo nieczytelny komunikat dla jej wyborców. Myślę, że koledzy w Platformie zdają sobie z tego sprawę. Pytanie, czy będą się w stanie z tego wyplątać.

Z kolei Grzegorz Schetyna nie wykluczył, że trzeba pomyśleć o innym kandydacie. Tego typu wypowiedzi są dla kandydata zabójcze. Pamiętam ze swojej perspektywy, kiedy startowałem 5 lat temu na prezydenta RP, a nie wszyscy z mojego obozu byli za mną. Frustrowało to mnie. Wiem, jak takie partyjne gry przeszkadzają, dlatego pani Kidawa-Błońska dzisiaj jest w bardzo trudnej sytuacji.

Był pan jednym z pierwszych osób zakażonych koronawirusem w Polsce. Doszedł już pan do siebie?

– Tak, dziękuję, jestem już w domu. Niech ten mój przypadek będzie nauczką i ostrzeżeniem dla innych, bo podchodziłem jak wielu do tego zagrożenia. Myślałem, że koronawirus to sprawa odległa, dotyczy Chińczyków czy Włochów. Teraz wiem, że to powszechne zagrożenie, groźny wirus, który zabija ludzi.

Myślę, że zakaziłem się albo w Brukseli, albo w samolocie. Konsultowałem się z lekarzami, mówili, że właśnie samolot jest idealnym inkubatorem dla wirusów. Moja historia pokazuje, że koronawirus zagraża nawet osobom spoza grup ryzyka. Nigdy nie chorowałem na coś poważniejszego, nie byłem w szpitalu.

Ze szpitala miałem wyjść po dwóch tygodniach, ale dzień przed dostałem dużego bólu. Okazało się, że to zapalenie płuc z elementami zatorowości płucnej. Było groźnie. Apeluję, jak możecie państwo się izolować, to róbcie to. Ograniczcie kontakty, noście maseczki. Dziękuję przy okazji wspaniałym lekarzom z oddziału zakaźnego przy ul. Radiowej. Czułem, że jestem przez ten miesiąc w dobrych rękach.

O czym pan myślał przez ten miesiąc choroby?

– O relacjach z ludźmi, o pracy, czy przykładam właściwie priorytety do różnych spraw. Składa się sobie oczywiście różnego typu postanowienia. Mam nadzieję, że nie będzie w tym przypadku tak, jak z postanowieniami noworocznymi, o których się szybko zapomina.

Postanowiłem bardziej dbać o zdrowie, czyli będzie więcej ruchu. Chcę zmodyfikować dietę, do tej pory lubiłem głównie to, co smażone. Chcę więcej czasu poświęcić rodzinie, bo moja praca dotąd nie zostawiała na to zbyt dużo miejsca.

Jeśli nie będzie przeciwwskazań medycznych, chcę oddać osocze, by pomóc innym chorym na COVID-19. Jestem honorowym krwiodawcą, niedługo zgłoszę się do stacji w Kielcach. Znane są przypadki osób starszych, które były na granicy życia i śmierci, a terapia osoczem ratowała chorym życie. Nie będę się zastanawiał, pomogę im.

Źródło: https://kielce.wyborcza.pl/kielce/7,47262,25927505,adam-jarubas-bojkot-wyborow-to-wymarzony-scenariusz-dla-kaczynskiego.html

 

Adam Jarubas (Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta)